Polskie nowości, którymi warto się zainteresować

Od bardzo dawna na blogu nie było posta z nowościami kosmetycznymi. Trochę dlatego, że Instagram i tak wystarczająco nas nimi zasypuje, a trochę z braku czasu i energii. Dzisiaj pokażę Wam nowości, jakie pojawiły się w ostatnim czasie w ofercie polskich marek. Szczególnie ciekawe wydają mi się kosmetyki, które znajdziecie w drogeriach Natura. Chodźcie zobaczyć!

AA Wings Of Colour

W Rossmanie znajdziecie limitowaną kolekcje Golden Hour, w której znalazło się kilka bardzo ciekawych produktów. Są w niej dwie palety: kremowa oraz wypiekana, puder, który ma być mokry w dotyku, a także baza chłodząca w sticku, brokatowe toppery do powiek i balsam do ust w 4 odcieniach. 

Najbardziej zainteresowała mnie paleta wypiekana, w której znalazły się dwa rozświetlające, rozświetlającym róż i bronzer, w wersji matowej. Przetestowałam ją już i trochę szkoda, że dostępna jest w jednej wersji kolorystycznej, bo nie każdemu te odcienie się spodobają, ale jakość samej palety jest bardzo na plus. Jej cena to około 55 złotych i jeśli jeszcze ją gdzieś znajdziecie, bardzo polecam. 

Bell

Bell to marka, którą bardzo lubię, a to dlatego, że można znaleźć w ich ofercie prawdziwe perełki, w bardzo niskich cenach. W ostatni czasie w Biedronce pojawiła się ich najnowsza kolekcja wakacyjna, którą zdecydowanie warto się zainteresować. Znalazły się w niej kremy BB, pudry, róże, rozświetlacz w płynie, bronzery. 

Moimi ulubieńcami od razu stały się pudry, w dwóch (wydawać by się mogło) nietypowych odcieniach. Mamy puder różowy oraz brzoskwiniowy. Oba pięknie wygładzają skórę i przypominają mi puder Huda Beauty, który do tej pory był moim ulubieńcem do utrwalania korektora, właśnie dla tego pięknego efektu wygładzenia. Teraz puder o identycznym działaniu możecie kupić w Biedronce. Utrwalają na długo, skóra wydaje się 1000x gładsza, niż jest na prawdę, a do tego kosztują około 25 złotych. 

Fajne są też róże w sticku. Nie wiem czy wiecie, ale Vogue ogłosił, że róż w sticku to „kosmetyk tego lata” i muszę się z tym zgodzić. Nie wiem jak Wy, ale ja po róże w sztyfcie sięgam bardzo chętnie. Nakładanie ich zajmuje kilka sekund, wykończenie zwykle jest delikatnie mokre, wyglądają na policzku zdrowo i dodają odrobinę życia do makijażu. 

W tej kolekcji ekstra jest też rozświetlacz, który świetnie sprawdzi się przy większych dekoltach. 

Bell HYPOALLERGENIC 

Kolekcja Bell Hypoallergenic we współpracy z Peachee to jedna z najlepszych w ostatnich miesiącach! Każdy kto kocha odcienie nude, sięgnie po nią z przyjemnością. Mamy tu paletę 4 cieni, dwa olejki do ust, dwie konturówki, dwa kremy CC i puder bronzujący. Można zrobić nimi bardzo naturalnie wyglądający makijaż w odcieniach brązu i złota. 

Po kremy CC (dostępne w dwóch odcieniach) biegnijcie do Hebe póki są. To ostatnio mój ukochany podkład. Pięknie wygląda na skórze, długo się utrzymuje i jest praktycznie niewyczuwalny na twarzy. 

DASO

W DASO mamy cztery nowe odcienie konturówek do ust, w bardzo użytkowych kolorach. Konturówki DASO to świetna jakość w bardzo przystępnych cenach. Dostępne są w sieci Natura, więc jak będziecie przechodzić obok, możecie zerknąć na kolory i wybrać idealny dla siebie. 

KOBO 

W KOBO kolejny raz pojawiła się kolekcja Wedding i tym razem znalazła się w niej paleta do konturowania twarzy, paleta cieni do oczu, puder wykańczający oraz błyszczyki. 

Przetestowałam obie palety i niezmiennie uważam, że cienie KOBO trzymają bardzo dobry poziom i warto je mieć. W palecie do konturowania podobają mi się bronzery i róż, jednak rozświetlacz to kompletnie nie moja bajka. Lubię taflę blasku, a tu mamy przemieszczające się po twarzy drobinki brokatu. Jestem na nie. 

Sensique

Wśród nowości Sensique pojawiły się dwie palety cieni. W każdej są cztery dopasowane do siebie cienie, ktore kojarzą mi się z małymi paletami Charlotte Tilbury. W ostatnim czasie w modzie są delikatne makijaże, więc małe palety są o wiele bardziej pożądane, niż modne kilka lat temu opakowania z kilkudziesięcioma odcieniami. 

Dajcie znać, co kupilibyście dla siebie!