NARS KOREKTOR RADIANT CREAMY CONCEALER
Marka NARS znana jest przede wszystkim z różu "Orgasm" oraz bronzera "Laguna", które są już kosmetykami kultowymi. Przeglądając ich asortyment w oko wpadły mi jednak inne produkty- korektory Radiant Creamy Concealer. Zamiast kupić jeden w wersji pełnowymiarowej, wybrałam dwie miniaturki. Dzięki temu pokażę dzisiaj na blogu dwa jego odcienie i opowiem o moich wrażeniach.
NARS KOREKTOR RADIANT CREAMY CONCEALER
DLACZEGO MINIATURKI?
Lubię testować nowe produkty i często, jeżeli kosmetyk jest drogi, najpierw wybieram jego mniejszą wersję. Mimo, że wystarczy ona na krócej i jego cena jest mniej korzystna, wolę najpierw wypróbować kosmetyk niż kupić pełnowymiarowy i później go komuś oddać. Miniaturki korektorów NARS to 1,4mL produktu, kiedy pełnowymiarowa wersja to 6mL.
Cena korektora nie jest niska. Jego regularna cena to 145 złotych, a cena miniaturek to 67 złotych.
Korektor nie jest tani, jednak cieszę się, że zdecydowałam się go przetestować. Słyszałam mnóstwo pozytywnych opinii na jego temat, jednak przy pierwszej aplikacji nie zachwycił mnie. Utrwaliłam go pudrem prasowanym Inglot HD 503 i korektor po kilku godzinach nie dość, że zbierał się w zmarszczkach w bardzo brzydki sposób (co zdarza mi się wyjątkowo rzadko), to kiedy próbowałam go delikatnie poprawić zaczął ścierać się i tworzyć brzydkie dziury. Mimo to testowałam go dalej i zmiana pudru bardzo pomogła- o wiele bardziej "lubi się" z pudrem MUFE Ultra HD.
Radiant Creamy Concealer najlepiej nakładać bardzo cieniutką warstwą. Używanie go w minimalnych ilościach sprawia, że korektor wygląda ładnie, nie zbiera się, nie warzy. Wystarczy jednak lekko przesadzić z ilością, a korektor stworzy brzydkie "ciastko" pod okiem już po kilku godzinach.
Kiedy nauczyłam się go używać- doceniłam go. Korektor ma całkiem dobre krycie, nie takie jak MUFE Full Cover, jednak nadal dobre. Oceniłabym je jako średnie++. Jest mocno napigmentowany, więc wystarczy na prawdę cieniutka warstwa aby uzyskać satysfakcjonujące krycie. Jego konsystencja jest kremowa, przyjemna, dobrze stapia się ze skórą. Nie zastyga, aby nie wchodził w zmarszczki trzeba go przypudrować, jednak nie z każdym pudrem dobrze współpracuje.
Nakładany w rozsądnych ilościach, nie zbiera się w zmarszczkach i utrzymuje pod oczami aż do demakijażu (tak, wytrzymał całonocną imprezę- wesele do rana).
Korektor ma standardowe dla takich produktów opakowanie- buteleczkę z gąbeczkowym aplikatorem, taką jak w przypadku błyszczyków czy pomadek płynnych. Nie ma na niej żadnych ozdobników, jest bardzo minimalistyczna, z jednej strony jest nazwa marki, a zakrętka jest po prostu czarna. Aplikator jest wygodny, miękki, nie za duży. Podsumowując- nic nadzwyczajnego, a jednak wygląda elegancko.
Mam dwa kolory: Vanilla oraz Custard. Vanilla to jasny, neutralny odcień beżu. Świetny dla dziewczyn o jasnej karnacji, ale nie bardzo bladych. Nie przeważają w nim ani ciepłe, ani bardzo chłodne tony. Drugi kolor, Custard, ma w sobie więcej żółtego pigmentu. Jest ciemniejszy, sprawdzi się u osób lekko opalonych, o średniej karnacji. Korektory NARS nie ciemnieją. Po kilku minutach czy godzinach kolor będzie dokładnie taki sam, jak w momencie nałożenia korektora.
Mimo początkowych problemów, jestem zadowolona z tych korektorów. Podoba mi się ich krycie, pigmentacja i kolory. Korektory ładnie stapiają się ze skórą i potrzeba ich na prawdę niewiele, dzięki czemu będą także bardziej wydajne. Używałyście korektorów NARS? Polubiłyście się z nimi czy raczej nie?
Cena korektora nie jest niska. Jego regularna cena to 145 złotych, a cena miniaturek to 67 złotych.
NARS RADIANT CREAMY CONCEALER- PIERWSZE WRAŻENIE
Korektor nie jest tani, jednak cieszę się, że zdecydowałam się go przetestować. Słyszałam mnóstwo pozytywnych opinii na jego temat, jednak przy pierwszej aplikacji nie zachwycił mnie. Utrwaliłam go pudrem prasowanym Inglot HD 503 i korektor po kilku godzinach nie dość, że zbierał się w zmarszczkach w bardzo brzydki sposób (co zdarza mi się wyjątkowo rzadko), to kiedy próbowałam go delikatnie poprawić zaczął ścierać się i tworzyć brzydkie dziury. Mimo to testowałam go dalej i zmiana pudru bardzo pomogła- o wiele bardziej "lubi się" z pudrem MUFE Ultra HD.
Radiant Creamy Concealer najlepiej nakładać bardzo cieniutką warstwą. Używanie go w minimalnych ilościach sprawia, że korektor wygląda ładnie, nie zbiera się, nie warzy. Wystarczy jednak lekko przesadzić z ilością, a korektor stworzy brzydkie "ciastko" pod okiem już po kilku godzinach.
MIŁOŚĆ OD DRUGIEGO WEJRZENIA?
Kiedy nauczyłam się go używać- doceniłam go. Korektor ma całkiem dobre krycie, nie takie jak MUFE Full Cover, jednak nadal dobre. Oceniłabym je jako średnie++. Jest mocno napigmentowany, więc wystarczy na prawdę cieniutka warstwa aby uzyskać satysfakcjonujące krycie. Jego konsystencja jest kremowa, przyjemna, dobrze stapia się ze skórą. Nie zastyga, aby nie wchodził w zmarszczki trzeba go przypudrować, jednak nie z każdym pudrem dobrze współpracuje.
Nakładany w rozsądnych ilościach, nie zbiera się w zmarszczkach i utrzymuje pod oczami aż do demakijażu (tak, wytrzymał całonocną imprezę- wesele do rana).
VANILLA & CUSTARD
Korektor ma standardowe dla takich produktów opakowanie- buteleczkę z gąbeczkowym aplikatorem, taką jak w przypadku błyszczyków czy pomadek płynnych. Nie ma na niej żadnych ozdobników, jest bardzo minimalistyczna, z jednej strony jest nazwa marki, a zakrętka jest po prostu czarna. Aplikator jest wygodny, miękki, nie za duży. Podsumowując- nic nadzwyczajnego, a jednak wygląda elegancko.
Mam dwa kolory: Vanilla oraz Custard. Vanilla to jasny, neutralny odcień beżu. Świetny dla dziewczyn o jasnej karnacji, ale nie bardzo bladych. Nie przeważają w nim ani ciepłe, ani bardzo chłodne tony. Drugi kolor, Custard, ma w sobie więcej żółtego pigmentu. Jest ciemniejszy, sprawdzi się u osób lekko opalonych, o średniej karnacji. Korektory NARS nie ciemnieją. Po kilku minutach czy godzinach kolor będzie dokładnie taki sam, jak w momencie nałożenia korektora.
Mimo początkowych problemów, jestem zadowolona z tych korektorów. Podoba mi się ich krycie, pigmentacja i kolory. Korektory ładnie stapiają się ze skórą i potrzeba ich na prawdę niewiele, dzięki czemu będą także bardziej wydajne. Używałyście korektorów NARS? Polubiłyście się z nimi czy raczej nie?
Custard do mnie przemawia :)
OdpowiedzUsuńSporo dobrego słyszałam o tym korektorze i sama ma na niego ochotę, ale cena rzeczywiście dość wysoka. Fajnie, że są takie miniaturki bo zawsze coś taniej, a jak się dużo nie używa to po co kupować duże opakowanie.
OdpowiedzUsuńMam swój ulubiony korektor za +/- 10 zł, więc nie zamierzam kupować droższych w najbliższym czasie ;)
OdpowiedzUsuńVANILLA mega, chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuń_______________
Aleksey - mój blog
Niestety nie miałam styczności z tą marką, ale odcień Vanilla mógłby mi odpowiadać :)
OdpowiedzUsuńCustard byłby idealny dla mnie :)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze, myślę że vanilla byłby akurat dla mnie. Też lubię zaczynać od miniaturek :)
OdpowiedzUsuń