Polecane posty

MEXMO PASTEL DRIP

 


Takiej palety mi brakowało! Kiedy pierwszy raz zobaczyłam paletę Mexmo Pastel Drip wiedziałam, że musi być moja. Znałam już jakość zarówno ich błysków, jak i matów, więc wiedziałam czego mogę się spodziewać i kolejny raz się nie zawiodłam.



MEXMO PASTEL DRIP

 

Paleta Pastel Drip ma taki sam poziomy układ, co paleta Cute but Psycho. W palecie znalazło się 18 cieni, 6 o wykończeniu błyszczącym i 12  matów. Cienie są pięknie ułożone w palecie. Po pierwsze: cienie błyszczące są "oddzielone" od matowych. Po drugie: cienie ułożone są pasującymi do siebie kolorami. Każdy rząd trzech cieni to ciemny mat, pasujący do niego jasny mat i dopasowany do nich błysk. Nie można tego nie docenić.

Formuła cieni jest sucha, trochę kredowa. Cienie nałożone na mokrą bazę lekko zmieniają kolor. W ulotce jest napisane żeby nakładać je właśnie na mokrą bazę, żeby uzyskać największą pigmentację. Według mnie lepiej dać bazie chwile „zastygnąć” i dopiero wtedy nakładać cienie. Cienie Mexmo dobrze przyklejają się do bazy, dobrze rozcierają, ale przez ich kredową formułę nie wszystkie odcienie łatwo ze sobą połączyć. Np jasny fiolet nałożony między błękit a ciemny fiolet wygląda na zdjęciu jak… goła powieka. Trudne w pracy są też zielenie, jeśli chcemy uzyskać mocne krycie i intensywny, czysty kolor na powiece, najlepiej nakładać je na biała bazę. 

 



 

Z blendowaniem palety Pastel Drip mam taką hate-love relationship. Niby wszystko jest fajnie, niby wygląda to ładnie, a jeden ruch za dużo i na powiece robi się dziura. Oceniam tu przede wszystkim maty i oczywiście wiem, że maty najbardziej lubią się z gładką, idealną powieką. Dlatego zostawiam tą paletę do makijaży artystycznych, instagramowych, niekoniecznie użytkowych. W takich makijażach sprawdzi się ona najlepiej i wydaje mi się, że do takich właśnie makijaży została ona stworzona. 

Troszkę ponarzekałam, ale musicie wiedzieć, że polubiłam paletę Pastel Drip. Jej pigmentacja jest mocna, słabym punktem jest kilka pasteli, ale biała baza na prawdę załatwia sprawę. Makijaże wykonane nią są ciekawe i znalazło się w niej kilka kolorów, których nie miałam, a okazały się bardzo przydatne przy tęczowych makijażach. Najsłabszym punktem są dla mnie jasne zielenie i (niestety!) jasny fiolet. Błękit najlepiej wygląda wklepany palcem, albo płaskim syntetycznym pędzlem (ale lepiej palcem). W ten sposób jego kolor jest najżywszy. 

Wiedziałam od początku, że cienie będą suche, mocno napigmentowane i troszkę kredowe. Nie są to wady, po prostu przy tak mocnej pigmentacji formuła cieni często jest właśnie taka i trochę inaczej się z nią pracuje. Dlatego nie jestem zawiedziona paleta Pastel Drip, a zamiast tego cieszę się nowymi kolorami i możliwościami, które dają. 

Ale cały czas mówię o matach, a w palecie jest tez siedem błysków. One są najbardziej użytkową częścią tej palety i warto o nich powiedzieć chociaż kilka słów. Błyski ob Mexmo są tu trochę suche, ale nałożone na powiekę dają mokry efekt. Każdy jest naładowany milionem drobinek i w świetle sztucznym maksymalnie się mieni. Błyski najlepiej nakładać palcem, na bazę typu NYX Gliter Primer. Kolory są piękne i idealnie dopełniają maty. Błyski pięknie urozmaicą „zwykły”, brązowy makijaż wykonany jakakolwiek inną paletą. 

 



 


 

 

Paleta spodoba się Wam, jeśli lubicie insta makijaże, chcecie poszaleć z kolorami i nie boicie się ich. Z resztą już na pierwszy rzut ok widać, że nie jest to paleta, z która polubi się każdy. Na pewno można powiedzieć, że to paleta, która sprawdzi się u (w miarę) młodych dziewczyn i przede wszystkim one ją pokochają. Dla mnie super do makijaży artystycznych, ale „w kufrze”, do Panien Młodych wozić jej nie będę. 


Jak oceniacie nową paletę Mexmo Pastel Drip? 

 


 



 



Komentarze

instagram @agatawelpa