JEFFREE STAR SUPREME FROST HIGHLIGHTER WET DREAM
Rozświetlacze Jeffree Star zachwycały mnie na Instagramie od wielu (wieeeeelu) miesięcy. Sam Jeffree jest dla mnie królem rozświetlania i w moim wyobrażeniu jego kosmetyki rozświetlające powinny być idealne. Co więc poszło nie tak? Dlaczego nie zachwyciłam się rozświetlaczem Supreme Frost w kolorze Wet Dream, tak jak powinnam?
Pod koniec zeszłego roku w perfumeriach Douglas zaczęły pojawiać się małe stanowiska z kosmetykami Jeffree Star. Możecie znaleźć na nich najpopularniejsze kosmetyki tej marki: matowe pomadki, błyszczyki, palety cieni oraz rozświetlacze. Niestety u mnie nie znalazłam np. korektorów, które w tym momencie dostępne są tylko online. Cieszyło mnie jednak, że rozświetlacze mogłam kupić od razu i nie czekać na przesyłkę, dlatego wybrałam odcień dla siebie "na oko" (niestety testerów brak).
Kosmetyki Jeffree Star mają najpiękniejsze opakowania na rynku. Serio, moim zdaniem nie ma piękniejszych, ale może myślę tak dlatego, że uwielbiam róż, a tu prawie wszystko jest różowe! Pudełeczko, w którym kupujemy rozświetlacz Supreme Frost też jest różowe, z jeszcze intensywniej różowymi napisami. Puderniczka, w której zamknięty jest rozświetlacz także wykonana została z różowego, mocno połyskującego plastiku. Wieczko opakowania jest przezroczyste i możemy zobaczyć przez nie rozświetlacz z wytłoczonym logo marki Jeffree Star. W opakowaniu jest 8g rozświetlacza, w Douglasie zapłacicie za niego 162 złote.
Dlaczego więc rozświetlacz Jeffree Star Wet Dream nie stał się moim ulubieńcem? Dlaczego nie uważam, że to ideał wśród rozświetlaczy? Jego kolor jest piękny, to szampańskie złoto idące delikatnie w cieplejszą stronę. Pasuje do większości typów urody i wyglądałby na prawdę pięknie, gdyby nie zatopione w nim złote drobinki. Niestety, te złote, brokatowe drobinki wyglądają na twarzy tandetnie i psują cały efekt. Rozświetlacz dobrze wpracowany w skórę daje efekt tafli z osadzonymi na wierzchu drobinkami brokatu, co niestety na twarzy zupełnie mi się nie podoba. W sztucznym świetle te drobinki mocno połyskują i "ratują" sytuację, ale w świetle dziennym, naturalnym wyglądają źle.
W ciągu dnia rozświetlacz nałożony na kości policzkowe niestety "przemieszcza" się, a dokładniej przemieszczają się drobinki brokatu. Ostatecznie cała twarz jest jak świecąca brokatem choinka, co dla mnie nie jest pożądanym efektem.
Jedyne zastosowanie, do którego rozświetlacz Jeffree Star mi się sprawdza to rozświetlanie dekoltu. Najczęściej rozświetlam dekolt robiąc makijaż do zdjęć czy na wieczór i w takiej roli Jeffree Star Wet Dream sprawdza się bardzo dobrze. Nałożony na duży obszar skóry sprawia, że rzeczywiście wygląda ona na lekko mokrą, drobinki mocno odbijają światło i migoczą. Rozświetlacz nałożony na dekolt przepięknie wygląda na zdjęciach.
Na zdjęciu możecie zobaczyć jaki efekt daje rozświetlacz Jeffree Star Supreme Frost w kolorze Wet Dream. Jak się Wam podoba? U mnie na podium nadal pozostaje Anastasia Beverly Hills Amrezy i rozświetlacze Ofra, które są nie do zastąpienia.
Jakie są Wasze ulubione rozświetlacze?
Kosmetyki Jeffree Star mają najpiękniejsze opakowania na rynku. Serio, moim zdaniem nie ma piękniejszych, ale może myślę tak dlatego, że uwielbiam róż, a tu prawie wszystko jest różowe! Pudełeczko, w którym kupujemy rozświetlacz Supreme Frost też jest różowe, z jeszcze intensywniej różowymi napisami. Puderniczka, w której zamknięty jest rozświetlacz także wykonana została z różowego, mocno połyskującego plastiku. Wieczko opakowania jest przezroczyste i możemy zobaczyć przez nie rozświetlacz z wytłoczonym logo marki Jeffree Star. W opakowaniu jest 8g rozświetlacza, w Douglasie zapłacicie za niego 162 złote.
CZY WARTO KUPIĆ JEFFREE STAR WET DREAM?
Dlaczego więc rozświetlacz Jeffree Star Wet Dream nie stał się moim ulubieńcem? Dlaczego nie uważam, że to ideał wśród rozświetlaczy? Jego kolor jest piękny, to szampańskie złoto idące delikatnie w cieplejszą stronę. Pasuje do większości typów urody i wyglądałby na prawdę pięknie, gdyby nie zatopione w nim złote drobinki. Niestety, te złote, brokatowe drobinki wyglądają na twarzy tandetnie i psują cały efekt. Rozświetlacz dobrze wpracowany w skórę daje efekt tafli z osadzonymi na wierzchu drobinkami brokatu, co niestety na twarzy zupełnie mi się nie podoba. W sztucznym świetle te drobinki mocno połyskują i "ratują" sytuację, ale w świetle dziennym, naturalnym wyglądają źle.
W ciągu dnia rozświetlacz nałożony na kości policzkowe niestety "przemieszcza" się, a dokładniej przemieszczają się drobinki brokatu. Ostatecznie cała twarz jest jak świecąca brokatem choinka, co dla mnie nie jest pożądanym efektem.
Jedyne zastosowanie, do którego rozświetlacz Jeffree Star mi się sprawdza to rozświetlanie dekoltu. Najczęściej rozświetlam dekolt robiąc makijaż do zdjęć czy na wieczór i w takiej roli Jeffree Star Wet Dream sprawdza się bardzo dobrze. Nałożony na duży obszar skóry sprawia, że rzeczywiście wygląda ona na lekko mokrą, drobinki mocno odbijają światło i migoczą. Rozświetlacz nałożony na dekolt przepięknie wygląda na zdjęciach.
Na zdjęciu możecie zobaczyć jaki efekt daje rozświetlacz Jeffree Star Supreme Frost w kolorze Wet Dream. Jak się Wam podoba? U mnie na podium nadal pozostaje Anastasia Beverly Hills Amrezy i rozświetlacze Ofra, które są nie do zastąpienia.
Jakie są Wasze ulubione rozświetlacze?
Oj to nie dla mnie efekt, zbyt żółty :(
OdpowiedzUsuńPiekny błysk ale ja wolę coś mniej żółto-złotego..wolę różowości, ewentualnie jakiś szampański odcień.
OdpowiedzUsuńOjjj brokatu nie lubię, moja skóra tym bardziej :)
OdpowiedzUsuńDla mnie zbyt zolty, ale blask jest zabojczy :)
OdpowiedzUsuńNa mam Snow Globe i bardzo go lubię. Może to kwestia tego, że po nałożeniu pedzlem, przyklepuje go jeszcze palcem, ale u mnie te drobiny siedzą na miejscu nawet po ciężkim treningu i nie ruszają się przez 10+ godzin. U mnie w świetle dziennym te drobiny są prawie niewidoczne - coś tam czasem błyśnie, ale tragedii nie ma. Może. Odcienie się nieco różnią formula między sobą. Albo nie przyglądam się sobie zbyt uwaznie :D
OdpowiedzUsuń