TOO FACED BORN THIS WAY SUNSET STRIPPED
Czy idealna paleta cieni istnieje? Istnieje ich całkiem sporo, a najnowsza to Too Faced Born Twih Way w nowej wersji, czyli Sunset Stripped. Nowa wersja palety jest cieplejsza, ale podział cieni na matowe i błyszczące pozostał ten sam. Pierwszą paletę poznałam bardzo dobrze (zużyłam ją do końca!), dlatego wiedziałam czego się spodziewać.
TOO FACED BORN THIS WAY SUNSET STRIPPED
Nowa paleta Too Faced jest ułożona dokładnie tak samo jak pierwsza Born This Way: cienie matowe są w niej dwa razy większe od błyszczących, jest dokładnie tyle samo cieni matowych i błyszczących i są one ułożone obok siebie takimi "w miarę pasującymi do siebie kolorami". Tak jest tym razem, bo w pierwszej palecie cień błyszczący idealnie pasował do matu, który był obok niego. Tym razem nie do końca tak jest, ale i tak paleta jest bardzo dobrze skomponowana kolorystycznie i nie zawiedzie Was. A propo ułożenia cieni warto jeszcze dodać, że ułożone są od najjaśniejszych (po lewej stronie) do najciemniejszych (po prawej stronie). Paleta jest tekturowa, zamykana na magnes, w wieczku ma lusterko. Piękne wykonanie, dobra jakość, palmy, ładna czcionka na "okładce". Dodatkowo paletę kupujemy bezpiecznie zamkniętą w pudełeczku.
Pierwsze co jest mocno zauważalne po otwarciu palety to jej zapach. Paleta jest bardzo mocno perfumowana. Myślę, że warto o tym wspomnieć, bo wielu osobom może to przeszkadzać. Mi jej zapach kojarzy się z wakacjami i drogim balsamem z filtrem, nie przeszkadza mi w używaniu palety, ale za pierwszym razem miałam taką myśl, że jest troszkę za mocny. Lubię pachnące kosmetyki bardziej od tych kompletnie bezzapachowych, ale tu z ilością zapachu ktoś zdecydowanie przesadził.
Maty są w opakowaniu dość twarde i lepiej sprawdzają się nakładane pędzlem, niż swatchowane. Dotykane palcem mogą szybko się zniszczyć, złapać jakąkolwiek wilgoć i stwardnieć. Nie wiem na czym to polega, ale z moją pierwszą paletą Born This Way było tak samo: każde dotknięcie cieni palcem sprawiało, że cienie stawały się coraz twardsze, a oczywiście mówimy o dotknięciu czystą, suchą ręką. Z żadnymi innymi cieniami nie dzieją mi się takie rzeczy.
Cienie matowe są dobrze napigmentowane, nawet najjaśniejsze dają mocny kolor na powiece już przy pierwszej warstwie. Lubią jednak robić niespodzianki i nie z każdą bazą się lubią. Na mocno mokrej bazie zdarza im się robić plamy (kiedy inne cienie po prostu mi taką bazę gruntują) i nie blendują się już wtedy tak dobrze. Zatrzymajmy się jednak na takiej sytuacji, jaka zawsze powinna mieć miejsce: czyli nakładamy cienie na dobrze przygotowaną powiekę, z lekko już zastygniętą bazą. W takiej sytuacji cienie pięknie rozkładają się na powiece, dają równomierny kolor bez plam i prześwitów i bardzo dobrze się blendują. Ogólnie im lepsza mamy technikę pracy, tym więcej z tej palety wyciągniemy. Z tego powodu, według mnie, to paleta, która sprawdzi się u osób potrafiących już coś w makijażu, a nie u osób początkujących.
Oczywiście oprócz matów w palecie są też błyski. Tylko że z błyskami to jest tak, że niewiele potrzeba żeby błysk był dobry. W palecie Sunset Stripped są to błyski raczej delikatne, stonowane. Do turbopigmentow im daleko. Co nie zmienia tego, że są ładne, dobrze się z nimi pracuje. W przeciwieństwie do matów są zupełnie bezproblemowe: wystarczy nabrać na palec i nałożyć na powiekę. Niepotrzebny jest nawet pędzel, a nawet powiedziałabym, że pędzel tu więcej zepsuje niż pomoże. Cienie błyszczące są miękkie, trochę mokre. Kolory są ładne, ciekawe, niektóre wielowymiarowe. Mam tu jednego faworyta, który przeważył kiedy decydowałam się na tę paletę, ale o kolorach za chwilę. Jeśli chcemy nałożyć kilka błysków to dobrze się ze sobą łącza i blendują. Nałożone na bazę nie zrolują się, nie osypuje się pod oko i nie zbierają w załamaniu powieki.
Kolorystycznie paleta wypada bardzo fajnie. Nie jest to paleta do szaleństw, ale taka typowo użytkowa. Mało znajdzie się osób, którym te kolory się nie spodobają. Z takimi kolorami można zrobić makijaż ślubny, mnóstwo wariantów klasycznego smoky eye, można spróbować foxy eye albo makijaży graficznych. Z kształtem możemy kombinować do woli, a kolorystycznie zawsze będzie użytkowo. Kolory są tak dobrane, że wszystkie dobrze do siebie pasują, nie trzeba dużo się nagłowić z odbieraniem kolorów, one zawsze będą ze sobą dobrze wyglądać. Kolory idą w ciepłą stronę, większość to brązy, ale jest tez róż, który fajnie urozmaica makijaż. Lubię te kolory i w pracy ta parta sprawdza mi się świetnie.
Paletę Too Faced polubią wizażyści, ale i osoby, które malują tylko siebie. Osobom całkowicie początkującym bym jej nie poleciła, ale jeśli interesujecie się makijażem dłuższy czas, miałyście już kilka palet cieni i szukacie czegoś nowego to Sunset Stripped może się Wam spodobać. Wyżej możecie zobaczyć makijaż jaki zrobiłam tą paletą.
Dla profesjonalnych wizażystek i kosmetyczek firma Madlen wyselekcjonowała palety cieni do powiek
na bazie wieloletnich doświadczeń w sprzedaży kosmetyków tak w
Internecie, jak i w sklepach stacjonarnych. Dziś gama produktów
przeznaczonych do profesjonalnego makijażu dostępna jest również dla
odbiorców detalicznych. Do wyboru marki takie jak Affect, Dessi czy Ibra
w jednym sklepie z możliwością zamówienia z bezpłatną przesyłką już od
150zł.
Dajcie znać czy znacie cienie Too Faced i co myślicie o palecie Sunset Stripped!
Piękna stonowana paleta. Uwielbiam takie kolory, czuje się w nich dobrze. Kusi!
OdpowiedzUsuńPewnie nie pomogę, ale: bardzo polecam ;D
UsuńKtóra jest lepsza, klasyczna czy ta letnia wersja? Waham się którą wybrać.
OdpowiedzUsuńPod względem pracy z cieniami są bardzo podobne. Jeśli chodzi o kolory, to nową (czyli Sunset Stripped z tego posta) wybrałabym przy cieplejszym typie urody, a starą dla każdego :) Stara wersja była bardziej neutralna, w opakowaniu wydawała się chłodna, ale na powiekach wychodziła o wiele cieplej.
Usuń