FALOWNICA VALERA WAVE MASTER
Marzycie o delikatnych falach i większej objętości włosów na co dzień? Idealnym rozwiązaniem będzie falownica! Opowiem Wam dzisiaj o zaletach falownicy, którą ostatnio testowałam i pokażę jaki efekt możecie uzyskać mając tak proste włosy jak moje.
Na początek warto zaznaczyć, że falownica Valera Wave Master to urządzenie profesjonalne. Kupicie
ją w hurtowniach fryzjerskich i w sklepach online ze sprzętem dla
fryzjerów. Cena tej falownicy to około 300 złotych. Ja zakochałam się w
niej od pierwszego użycia i muszę przyznać, że fale, jakie można nią
uzyskać, bardzo mi się podobają. Akurat ja całe życie marzę o kręconych
włosach (których nie odziedziczyłam po moim tacie) i każdy sposób na
dodanie im objętości był przeze mnie przetestowany.
Miałam już różne falownice, ale to było kilka lat temu i widzę, że sporo się przez ten czas zmieniło. Przede wszystkim kiedyś czekałam, aż falownica się nagrzeje dobrych kilka minut. Kiedy pierwszy raz włączyłam falownicę Wave Master, byłam bardzo zaskoczona, że już po chwili była ona maksymalnie gorąca i mogłam zacząć układać fryzurę.
Samo falowanie włosów też trwa zaledwie kilka sekund. W moich starych falownicach musiałam trzymać urządzenie po kilkanaście sekund w jednym miejscu na włosach, aby cokolwiek było widać. Tej falownicy nie dacie rady trzymać ściśniętej dłużej niż kilka sekund, bo włosy byłyby spalone. Dzięki temu pofalowanie jednego pasemka trwa może pół minuty (zależy jak długie macie włosy, moje są dość długie).
Falownica Valera ma nie niszczyć włosów, dzięki ceramicznej powłoce oraz generatorowi jonów ujemnych, które odpowiadają za pozostawienie włosów nawilżonych i gładkich. I rzeczywiście, po kilku tygodniach używania nie widzę żadnej różnicy w kondycji moich włosów, na pewno nie są one bardziej przesuszone.
Falownica ma zabezpieczenie, które możemy włączyć i będzie ona cały czas zamknięta (przydatne kiedy chowamy ją po użyciu) oraz kabel, który jest mega długi i obraca się naokoło, dzięki czemu używanie jej jest jeszcze wygodniejsze.
Temperaturę można regulować od 140 do 210 stopni, falownica utrzymuje stałą, ustawioną temperaturę. Końcówki obudowy nie nagrzewają się, dzięki temu łatwo ją trzymać podczas układania włosów, a ryzyko poparzenia się jest bardzo małe. No i najważniejsze dla zapominalskich (jak ja!): falownica posiada funkcję "strażaka" czyli automatyczne wyłączenie, dlatego nawet jeśli nie jesteście pewni czy ją wyłączyliście, raczej nie spalicie mieszkania.
Efekty możecie zobaczyć w rolce na moim Instagramie (@agatawelpa, jeśli jeszcze nie obserwujecie to najwyższa pora, pokazuję tam dużo fajnych rzeczy). Prawda, że te fale są urocze? Jeśli szukacie urządzenia, którym szubko uzyskacie efekt fal (zamiast loków z lokówki czy wałków) to bardzo polecam falownicę Valera, ze względu na ładne fale i szybkość, z jaką ułożycie fryzurę.
Lubicie fale z falownicy? Jak Wam się podoba efekt na moich włosach?
Komentarze
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz! Komentarze są dla mnie najlepszą motywacją do dalszego pisania i rozwijania mojego miejsca w sieci. ❤
Komentarze które uznam za próbę reklamy produktów czy usług zostaną usunięte. Jeśli chcecie wykupić reklamę zapraszam do kontaktu: agatawelpa@gmail.com