WSZYSTKIE ODCIENIE SZAROŚCI CZYLI PALETA JEFFREE STAR CREMATED
Wczoraj na blogu zrobiło się jeszcze bardziej kolorowo niż zwykle, a to za sprawą palety Mexmo Cute but Psycho. Dzisiaj zmienimy klimat na 100% szarości. Kiedy patrzę na te zdjęcia mam wrażenie, że nałożyłam na nie czarno-biały filtr. Ale nie, ta paleta na prawdę składa się z mnóstwa odcieni szarości (oraz czerni i bieli). Aż dziwne, że się polubiłyśmy.
Dlaczego osoba zakochana w kolorach kupuje paletę pełną szarości? Odpowiedź jest bardzo prosta! Miałam kilka złotówek i wielką ochotę wydania ich na nową paletę cieni. Ale taką, jakiej w mojej kolekcji jeszcze nie miałam. Przejrzałam wszystkie moje cienie i zauważyłam, że jedyny kolor, którego wśród nich wyraźnie brakuje to szarość. Szybko wpisałam w Google "szara paleta cieni" i znalazłam! Jeffree Star Cremated, która swoją premierę miała jakiś czas wcześniej i była już wtedy wyprzedana. Ale dla chcącego nic trudnego! Kilka dni poszukiwań, kilka dni pisania maili, kilka dni oczekiwania na przesyłkę i jest!
Wiem, że wokół tej palety było sporo kontrowersji. Czas jej premiery był być może trochę nietrafiony, ale jeśli mam być szczera, tego typu internetowe "dramy" nie są dla mnie istotne. Nie obrażam się też za opakowanie, czy wytłoczone na cieniach motywy. Dla mnie najważniejsza jest jakość cieni.
Paleta Cremated jest (zaskoczenie!) czarno-szaro-biała. Przychodzi zapakowana dodatkowo w kartonik z wyciętym napisem "Cremated", przez który widać czarno-białe zdjęcie Jeffree Star nadrukowane na tą właściwą paletę. O ile się nie mylę to pierwsza paleta Jeffree Star, na której pojawił się jego wizerunek. Do tej pory palety miały różne grafiki lub były bardziej wymyślne (jak Blood Sugar czy Blood Lust). Zdjęcie na palecie to Jeffree Star "obracający się w popiół", czyli mocno w temacie "Cremated". Paleta jest tekturowa, ale solidna. W środku znajduje się dobrej jakości, spore lusterko oraz 24 cienie we wszystkich odcieniach szarości, o wykończeniu matowym i połyskującym. Paleta ma nadrukowany wzór imitujący biały marmur i wytłoczone na cieniach wzory kojarzące się ze śmiercią i cmentarzem. Nie zachwyca mnie to, ale też jakoś niesamowicie nie zniechęca: po prostu używając ich nie zwracam na to uwagi.
W palecie znalazły się 24 cienie. 14 cieni to cienie całkowicie matowe, pozostałe 10 to różne błyski. Wśród cieni błyszczących znalazły się cienie foliowe, perłowe, z mnóstwem brokatu oraz satynowe z drobinkami. Do mnie najbardziej przemawiają cienie matowe, ale niektóre błyszczące też mają w sobie "to coś".
Cienie matowe mają bardzo mocny pigment i miękką formułę, przez to pylą podczas nabierania na pędzel. Nie powiedziałabym jednak, że to ich wada, takie po prostu są, to ich "cecha", do której trzeba przywyknąć chcąc z nimi pracować. Nie miałam wcześniejszych palet Jeffree Star więc ciężko mi porównywać do nich, ale swatchowałam kiedyś w Douglasie paletę Blood Sugar i cienie w niej nie zachwyciły mnie tak jak w Cremated. Wydaje mi się, że formuła musiała tu być troszkę zmieniona, no ale ciężko to ocenić nie pracując z paletą. Maty z palety Cremated są w dotyku jak aksamit, bardzo miękkie, miłe. Maty zawsze nakładam na mokrą bazę, ruchem wklepującym. Cienie matowe Cremated nakładane tą techniką dają mocne kolory, pozwalają tworzyć płynne przejścia między cieniami, dzięki ilości odcieni szarości, bardzo dobrze się blendują. Cienie dobrze "kleją się" do siebie, dlatego spokojnie można nakładać jeden na drugi (np. nałożyć w zewnętrznym kąciku ciemno szary, a później przyciemnić go czernią, kolory ładnie się ze sobą połączą). W ciągu dnia cienie nie zbierają się w załamaniu powieki, a ich kolory nie bledną. Makijaż przez cały dzień wygląda tak samo, jak zaraz po jego wykonaniu.
Jeśli chodzi o cienie połyskujące: mamy w tej palecie do czynienia z najróżniejszymi formułami. Dlatego każdy z nich omówię zaraz, przy omawianiu kolorów. Na razie powiem tylko, że ich pigmentacja jest mocna tam gdzie mocna być powinna, a tam gdzie bardziej liczy się błysk drobinek, cienie nie dają tak mocnego koloru. Nałożone na bazę pod brokaty (np. Kobo) dobrze się utrzymują i nie migrują na powiece. Większość jest przepiękna!
A teraz czas na omówienie kolorów, które znalazły się w palecie Jeffree Star Cremated i (przy okazji) szybką lekcję angielskich słówek (żeby nie było, że tracimy tylko czas na makijaż). Cremated to odcienie szarości, ale na szczęście znalazło się tu miejsce także dla matowej czerni i bieli. Dzięki temu jedną paletą jesteśmy w stanie wykonać pełny wieczorowy makijaż. Według mnie ta paleta kompletnie nie nadaje się do makijażu dziennego, ale jaśniejsze odcienie mogą sprawdzić się, o ile ktoś na co dzień lubi malować się troszkę mocniej. W moim kufrze brakowało szarości, a w Cremated mamy mnóstwo szarości i srebra w bardzo dobrej jakości. Dla mnie to bardzo dobrze zainwestowane pieniądze i już myślę o palecie Orgy w wersji matowej, a być może także błyszczącej. Jakie kolory znalazły się w palecie Cremated?
Hearse (ang. karawan)- mocno napigmentowana, głęboka czerń, ale jeszcze lepszą znajdziecie w palecie Ibra x Ewelina Zych
Angel of Death (ang. anioł śmierci)- jeden z cieni, dla których warto było kupić tą paletę, bardzo mocno napigmentowana bardzo ciemna ołówkowa szarość, ze srebrnymi drobinkami, wygląda jak matowa baza z mnóstwem drobinek
Grave Digger (ang. grabarz)- ciemny, matowy odcień szarości
Death Certificate (ang. akt zgonu)- kolejny przepiękny połyskujący cień, ciemna szarość, w której baza jest błyszcząca, a dodane są do niej jeszcze srebrne drobinki
R.I.P. (ang. spoczywać w pokoju)- matowy cień, jaśniejsza szarość o niebieskim podtonie
Pallbearer (ang. karawaniarz)- błyszczący cień o słabej pigmentacji (jego baza jest jasnoszara, ale ledwo ją widać) z mnóstwem srebrnych drobinek
Inheritance (ang. dziedzictwo)- matowa, ciemna szarość o zielonym podtonie
Wednesday (ang. środa; nie wiem czy nie chodzi o Wednesday z rodziny Addamsów?)- średni odcień szarości o matowym wykończeniu, z niebieskim podtonem
Mortuary Beautician (tego nie do końca rozumiem, "mortuary" to "kostnica", a "beautician" to "kosmetyczka" lub "znawca kosmetyków", mi kojarzy się to z osobą robiącą makijaż zmarłym, ale nie wiem czy istnieje jedno słowo opisujące taką osobę)- a kolor jest wspaniały, to mocno napigmentowany perłowy ciemno szary cień ze srebrnymi drobinkami
Last Look (ang. ostatnie spojrzenie)- bardzo piękny cień i bardzo delikatny, wystarczy mocniej przycisnąć go palcem i już się kruszy, to srebro, ale o jakby cieplejszej, brązowawej bazie, z mnóstwem srebrnych drobinek
Solemnly Swear (ang. uroczyście przysięgam)- ciemniejszy od "Wednesday" szary cień o niebieskim podtonie, wykończenie matowe
The Morgue (ang. kostnica)- szary, matowy cień, o średniej intensywności koloru, mocno napigmentowany
Mausoleum (ang. mauzoleum)- ten cień wygląda jak nie z tej palety; to jasne, chłodne złoto, które przy tych wszystkich szarościach wygląda bardzo ciepło, piękny kolor do makijaży ślubnych; nie jest mocno drobinkowy, daje efekt satynowego blasku, delikatnej tafli
Embalmed (ang. zabalsamowany)- chłodny jasny szary z niebieskim poblaskiem i delikatnymi drobinkami, na pierwszy rzut oka wydaje się matowy, ale ma w sobie mini drobinki
Eulogy (ang. przemówienie na cześć osoby zmarłej)- szarość idąca w ciepłą stronę brązu, matowy
Life Insurance (ang. ubezpieczenie na życie)-jasna szarość, matowy
Last Respects (ang. ostatni szacunek)- jasny brązowo-szary, matowy
Goodbye. (ang. do widzenia)- satynowy, idący bardziej w suchą stronę matów, jasny szary
Obituary (ang. pośmiertny)-bardzo jasna brązowa szarość, matowy
W palecie znalazły się 24 cienie. 14 cieni to cienie całkowicie matowe, pozostałe 10 to różne błyski. Wśród cieni błyszczących znalazły się cienie foliowe, perłowe, z mnóstwem brokatu oraz satynowe z drobinkami. Do mnie najbardziej przemawiają cienie matowe, ale niektóre błyszczące też mają w sobie "to coś".
Cienie matowe mają bardzo mocny pigment i miękką formułę, przez to pylą podczas nabierania na pędzel. Nie powiedziałabym jednak, że to ich wada, takie po prostu są, to ich "cecha", do której trzeba przywyknąć chcąc z nimi pracować. Nie miałam wcześniejszych palet Jeffree Star więc ciężko mi porównywać do nich, ale swatchowałam kiedyś w Douglasie paletę Blood Sugar i cienie w niej nie zachwyciły mnie tak jak w Cremated. Wydaje mi się, że formuła musiała tu być troszkę zmieniona, no ale ciężko to ocenić nie pracując z paletą. Maty z palety Cremated są w dotyku jak aksamit, bardzo miękkie, miłe. Maty zawsze nakładam na mokrą bazę, ruchem wklepującym. Cienie matowe Cremated nakładane tą techniką dają mocne kolory, pozwalają tworzyć płynne przejścia między cieniami, dzięki ilości odcieni szarości, bardzo dobrze się blendują. Cienie dobrze "kleją się" do siebie, dlatego spokojnie można nakładać jeden na drugi (np. nałożyć w zewnętrznym kąciku ciemno szary, a później przyciemnić go czernią, kolory ładnie się ze sobą połączą). W ciągu dnia cienie nie zbierają się w załamaniu powieki, a ich kolory nie bledną. Makijaż przez cały dzień wygląda tak samo, jak zaraz po jego wykonaniu.
Jeśli chodzi o cienie połyskujące: mamy w tej palecie do czynienia z najróżniejszymi formułami. Dlatego każdy z nich omówię zaraz, przy omawianiu kolorów. Na razie powiem tylko, że ich pigmentacja jest mocna tam gdzie mocna być powinna, a tam gdzie bardziej liczy się błysk drobinek, cienie nie dają tak mocnego koloru. Nałożone na bazę pod brokaty (np. Kobo) dobrze się utrzymują i nie migrują na powiece. Większość jest przepiękna!
A teraz czas na omówienie kolorów, które znalazły się w palecie Jeffree Star Cremated i (przy okazji) szybką lekcję angielskich słówek (żeby nie było, że tracimy tylko czas na makijaż). Cremated to odcienie szarości, ale na szczęście znalazło się tu miejsce także dla matowej czerni i bieli. Dzięki temu jedną paletą jesteśmy w stanie wykonać pełny wieczorowy makijaż. Według mnie ta paleta kompletnie nie nadaje się do makijażu dziennego, ale jaśniejsze odcienie mogą sprawdzić się, o ile ktoś na co dzień lubi malować się troszkę mocniej. W moim kufrze brakowało szarości, a w Cremated mamy mnóstwo szarości i srebra w bardzo dobrej jakości. Dla mnie to bardzo dobrze zainwestowane pieniądze i już myślę o palecie Orgy w wersji matowej, a być może także błyszczącej. Jakie kolory znalazły się w palecie Cremated?
Hearse (ang. karawan)- mocno napigmentowana, głęboka czerń, ale jeszcze lepszą znajdziecie w palecie Ibra x Ewelina Zych
Angel of Death (ang. anioł śmierci)- jeden z cieni, dla których warto było kupić tą paletę, bardzo mocno napigmentowana bardzo ciemna ołówkowa szarość, ze srebrnymi drobinkami, wygląda jak matowa baza z mnóstwem drobinek
Grave Digger (ang. grabarz)- ciemny, matowy odcień szarości
Death Certificate (ang. akt zgonu)- kolejny przepiękny połyskujący cień, ciemna szarość, w której baza jest błyszcząca, a dodane są do niej jeszcze srebrne drobinki
R.I.P. (ang. spoczywać w pokoju)- matowy cień, jaśniejsza szarość o niebieskim podtonie
Pallbearer (ang. karawaniarz)- błyszczący cień o słabej pigmentacji (jego baza jest jasnoszara, ale ledwo ją widać) z mnóstwem srebrnych drobinek
Inheritance (ang. dziedzictwo)- matowa, ciemna szarość o zielonym podtonie
Wednesday (ang. środa; nie wiem czy nie chodzi o Wednesday z rodziny Addamsów?)- średni odcień szarości o matowym wykończeniu, z niebieskim podtonem
Mortuary Beautician (tego nie do końca rozumiem, "mortuary" to "kostnica", a "beautician" to "kosmetyczka" lub "znawca kosmetyków", mi kojarzy się to z osobą robiącą makijaż zmarłym, ale nie wiem czy istnieje jedno słowo opisujące taką osobę)- a kolor jest wspaniały, to mocno napigmentowany perłowy ciemno szary cień ze srebrnymi drobinkami
Last Look (ang. ostatnie spojrzenie)- bardzo piękny cień i bardzo delikatny, wystarczy mocniej przycisnąć go palcem i już się kruszy, to srebro, ale o jakby cieplejszej, brązowawej bazie, z mnóstwem srebrnych drobinek
Solemnly Swear (ang. uroczyście przysięgam)- ciemniejszy od "Wednesday" szary cień o niebieskim podtonie, wykończenie matowe
The Morgue (ang. kostnica)- szary, matowy cień, o średniej intensywności koloru, mocno napigmentowany
1 i 2 rząd cieni (po lewej zdjęcie z fleszem, po prawej zdjęcie w świetle lampy LED ring)
Mausoleum (ang. mauzoleum)- ten cień wygląda jak nie z tej palety; to jasne, chłodne złoto, które przy tych wszystkich szarościach wygląda bardzo ciepło, piękny kolor do makijaży ślubnych; nie jest mocno drobinkowy, daje efekt satynowego blasku, delikatnej tafli
Embalmed (ang. zabalsamowany)- chłodny jasny szary z niebieskim poblaskiem i delikatnymi drobinkami, na pierwszy rzut oka wydaje się matowy, ale ma w sobie mini drobinki
Eulogy (ang. przemówienie na cześć osoby zmarłej)- szarość idąca w ciepłą stronę brązu, matowy
Life Insurance (ang. ubezpieczenie na życie)-jasna szarość, matowy
Last Respects (ang. ostatni szacunek)- jasny brązowo-szary, matowy
Goodbye. (ang. do widzenia)- satynowy, idący bardziej w suchą stronę matów, jasny szary
Obituary (ang. pośmiertny)-bardzo jasna brązowa szarość, matowy
Burial Gown (ang. suknia pogrzebowa)- jasny, lekko beżowawy szary, matowy
After Life (ang. po życiu)- połyskujący, jasny różowo-szaro-beżowy
Casket Ready (ang. trumna gotowa)- matowy, bardzo jasny szary, prawie biały
Deathblow (ang. śmiertelny cios)- matowa, dobrze napigmentowana biel
Diamond Ashes (ang. diamentowy popiół)- biel o połyskującym wykończeniu, ma dość delikatną pigmentację, daje perłowy efekt z połyskującymi drobinkami
After Life (ang. po życiu)- połyskujący, jasny różowo-szaro-beżowy
Casket Ready (ang. trumna gotowa)- matowy, bardzo jasny szary, prawie biały
Deathblow (ang. śmiertelny cios)- matowa, dobrze napigmentowana biel
Diamond Ashes (ang. diamentowy popiół)- biel o połyskującym wykończeniu, ma dość delikatną pigmentację, daje perłowy efekt z połyskującymi drobinkami
3 i 4 rząd cieni (po lewej zdjęcie z fleszem, po prawej zdjęcie w świetle lampy LED ring)
Uff. Mam nadzieję, że moje poetyckie opisy kolorów pomogą Wam zadecydować czy chcecie mieć tę paletę w swoich zbiorach. Jeśli chodzi o kolorystykę, myślę, że wyraźnie widać podział palety na jasne i ciemne cienie. Dwa pierwsze rzędy są wyraźnie ciemniejsze, z kolei dolne to cienie jaśniejsze. Lubię kiedy palety są tak skomponowane, kiedy widać, że cienie ułożone są od najjaśniejszego do najciemniejszego (lub odwrotnie, jak w tym przypadku). To daje większą wygodę pracy z paletą i planowania kolorystyki makijażu. Praca z tymi cieniami jest tak przyjemna, że nie żałuję ani jednej wydanej na nią złotówki (a było ich dokładnie 319) i myślę o paletach Orgy.
Jak wspomniałam na początku wpisu: w moich cieniach brakowało szarości. Kiedy zaczęłam ich szukać, okazało się, że wcale nie jest tak łatwo kupić fajne, szare cienie. Jakie palety z szarościami lubicie? O wiele łatwiej jest obecnie kupić ciepłe palety cieni, dlatego zróbmy małą burzę mózgów i stwórzmy razem bazę szarych palet cieni.
Jakie palety z szarościami lubicie?
"Jak ja nie cierpię smerfów!" Tfu! Szarości :) ale jak zaczęłam pisać "Jak ja nie cierpię..." to w mojej głowie pojawił się głos Gargamela :)
OdpowiedzUsuńJestem właśnie z moim synkiem na "etapie" oglądania Smerfów ;D
UsuńBardzo ładne kolory, podobają mi się. A te tłoczenia są genialne, nigdy nie spotkałam się z czymś takim, to mega oryginalne!
OdpowiedzUsuńcienie są piękne, ja jednak wolę cieplejszą tonację, brązy, beże złoto. w takich odcieniach wyglądam źle. albo nie umiem ich używać
OdpowiedzUsuńPodoba mi się kolorystyka, tym bardziej, że lubię makijaże w szarościach i dobrze się w nich czuję. Nie słyszałam wcześniej o tej palecie. :)
OdpowiedzUsuńWow, ale się napracowałaś aby zaprezentować te kolorki :) ja lubię makijaże w szarościach, może nie cały czas, ale czasami. Tej palety jeszcze nie miałam okazji poznać.
OdpowiedzUsuńOdpowiada mi taka chłodna tonacja, rzadko robię makijaż ze względu na alergię skóry, ale jeśli już to jeden z zaproponowanych kolorów by się pojawił z pewnością. :)
OdpowiedzUsuńTa paleta jak dla mnie jest swietnie przemyslana i bardzo kuszaca :D
OdpowiedzUsuńBardzo ładne kolory, ale raczej nie moje.
OdpowiedzUsuńnie wiedziałam, że potrzebuję szarej palety, póki nie zobaczyłam tej. Jest idealna. Jakość JSC znam i bardzo lubię, nowa formuła błysków jest piękna. Tylko że zanim paleta zdążyła wejść do polskiego Douglasa, wyszło tyle rzeczy o jej autorze, że uznałam że nie powinnam go dłużej wspierać, nawet jeśli uwielbiam jego kosmetyki. Kupiłam zamiast niej Venus Immortalis Lime Crime, ale nie daje tylu możliwości, więc pewnie dokooptuję Glam Natashy Denony.
OdpowiedzUsuńTych kilka szarawych odcieni, które są w innych paletach Jeffreego (Alien ma dwa, Blue Blood jeden, w Blood Sugar jest taki jasny szarawy fiolet i ciemny szarawy fiolet w Blood Lust) robi dobrą robotę. Tak jak mat z drobinkami.
Co do malowania zmarłych, ta dziedzina to tanatokosmetyka, więc analogicznie Mortuary Beautician to pewnie po polsku tanatokosmetolog. Natomiast obituary to nekrolog :)
OdpowiedzUsuń