Polecane posty

INGLOT ALL COVERED (NOWA WERSJA)

 


Podkład All Covered był dostępny w Inglocie w 2018 albo 2019 roku. Kiedy na początku pandemii chciałam sobie go dokupić: już był niedostępny, ale „zaraz, zaraz będzie”. Niestety pandemia trochę pokrzyżowała szyki i trzeba było na niego poczekać jeszcze kilka miesięcy. Czy było warto? 


INGLOT ALL COVERED (NOWA WERSJA)


Oczywiście podkład był w sprzedaży już w zeszłym roku, ale ja zdecydowałam się sprawdzić All Covered w jego nowej wersji dopiero teraz. Jakie były problemy ze starą formułą? Największą jego wadą była zmiana koloru. Na tyle wyraźna, że dokładając drugą warstwę podkładu wyglądało się jakby nakładało się zupełnie inny kolor. Podkład szybko ciemniał. Poza tym drobnym mankamentem, dla mnie, był idealny. Uwielbiałam to jak wyglądał na twarzy i wracałam do niego bardzo często. Przepięknie wyglądał, a to ciemnienie nie było dla mnie żadnym problemem więc kiedy zniknął z Inglota, byłam bardzo rozczarowana. 

 

INGLOT ALL COVERED STARA WERSJA 

 

Jaki jest nowy All Covered? Na razie zdecydowałam się tylko na podkład (który już w pierwszej wersji zrobił na mnie większe wrażenie, niż korektor). Kupiłam kolor LC010. Ogólnie wcześniej podkłady były ponumerowane w „zwyczajny” sposób, tym razem mamy podział na kolory chłodne i ciepłe (literki C i W), a także jasne, średnie i ciemne (L, M i D). Najjaśniejszy w gamie jest LW001 i jego swatch też Wam pokażę. 

 




 

 

Co obiecuje Inglot? 


Podkład do twarzy All Covered pozwoli cieszyć się długotrwałym efektem idealnie gładkiej skóry z naturalnym świetlistym wykończeniem.


Wodoodporna, a jednocześnie niezwykle lekka formuła, idealnie rozprowadza się na powierzchni skóry, optycznie wyrównując jej strukturę i zmniejszając widoczność drobnych zmarszczek. Doskonała w walce z zaczerwienieniami czy przebarwieniami, pozwala budować stopień krycia (od lekkiego po pełne), maskując drobne niedoskonałości bez efektu maski.


Zawarte w produkcie składniki pielęgnacyjne, jak ekstrakt z szafranu, ekstrakt z lilii i witamina E poprawiają kondycję skóry i dają długotrwały komfort oraz uczucie nawilżenia.  

 
Wygodne opakowanie typu airless umożliwia łatwe i wydajne dozowanie produktu. Pozwala również na maksymalne zużycie podkładu oraz zapewnia zachowanie higieny podczas użytkowania.


Buteleczka dużo się nie zmieniła, nadal jest to buteleczka typu airless, okrągła z czarną pompką i nakrętką. W ulepszonej wersji trochę zmieniły się napisy i tym razem mamy nazwę podkładu „All Covered” na całej buteleczce. Wygląda ok, pompka działa sprawnie, więc nie mam tu nic do zarzucenia. Podkład kosztuje 99 złotych, a ciekawostką jest, że mamy tu 35, a nie „standardowe” 30ml podkładu. Więc cenowo wychodzi całkiem korzystnie. 

 

Cena: około 100 złotych
Konsystencja: gęsta, tłusta
Wykończenie: rozświetlające
Krycie: pełne
Trwałość: około 5-7h bez poprawek
Dla kogo: dla każdego typu skóry



 

Podkład ma gęstą konsystencję, jest też lekko tłusty, co czuć przy rozprowadzaniu go na twarzy. Dzięki takiej formule niesamowicie scala się ze skórą i już podczas rozprowadzania palcami wygląda pięknie. Kiedy go tak rozsmaruję, czasami tak go zostawiam, a czasami doklepuję go gąbeczką. Dzięki temu wygląda jeszcze lepiej, w tym momencie można też dodać dodatkową warstwę, żeby wzmocnić krycie. Podkład ma dużą pigmentację, dlatego już ta pierwsza warstwa daje fajne, takie „średnie” krycie, a gdyby nałożyć naprawdę minimalną ilość pewnie można byłoby mówić o kryciu bardzo lekkim (ale od tego mam Loreal True Match Nude). Krycie można oczywiście budować dalej, do pełnego. Potrafi ukryć zaczerwienione policzki, pryszcze, trądzik czy inne niedoskonałości. Nie ukryje tatuaży czy siniaków. 

 



 

 

All Covered ma delikatnie rozświetlające wykończenie. Utrwalam go pudrami o takim samym wykończeniu, żeby utrzymać ten efekt na skórze. Sprawdzają mi się przy nim pudry Apollca i Hourglass Veil. W obu przypadkach cera nadal jest rozświetlona, a podkład przez cały dzień prezentuje się tak samo dobrze. Nie ciastkuje się, nie zbiera w załamaniach i nie ściera. Przy noszeniu okularów lekko odcisnęły mi się one na nosie, ale wystarczyło lekko rozetrzeć makijaż w tym miejscu i już wszystko wyglądało ok. 

Zwykle podkłady rozświetlające albo mi się ścierają, albo zbierają w zmarszczkach po kilku godzinach, a tu mamy i piękny efekt naturalnego glow i super trwałość, co sprawia, że bardzo się z nim polubiłam. All Covered sprawdzi się na co dzień (bo wygląda całkiem naturalnie, ale i ukryje niektóre niedoskonałości) i na większe wyjście (bo jego trwałość jest super). Dodatkowo podkład daje ładny efekt wygładzenia, odbija światło w taki sposób, że cera wydaje się gładsza, a niektóre zmarszczki mimiczne stają się kompletnie niewidoczne.  

 



 

 

Noszę go ostatnio na zmianę z podkładem rozświetlającym z Glam Shop i w sumie mam wrażenie, że różnią się one jedynie kolorem (a i tu minimalnie). Im dłużej się go nosi tym lepiej jakby „scala się” ze skóra i lepiej wygląda. Dobrze utrzymuje konturowanie, ładnie łączy się z każdym korektorem. Zwykle nie sprawdzają mi się „nowe wersje” moich ulubionych kosmetyków, ale tym razem wszystko co można było poprawić zostało poprawione, a jednocześnie nic nie zostało zepsute. Bardzo polecam. 

 

Jak Wam się podoba efekt? 




Komentarze

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz! Komentarze są dla mnie najlepszą motywacją do dalszego pisania i rozwijania mojego miejsca w sieci. ❤

Komentarze które uznam za próbę reklamy produktów czy usług zostaną usunięte. Jeśli chcecie wykupić reklamę zapraszam do kontaktu: agatawelpa@gmail.com

instagram @agatawelpa